Anna Karoń-Ostrowska "Pasterz i wolnomyśliciel"
W marcu ma się ukazać w wydawnictwie „Znak” nowa książka Jana Pawła II. Ma to być zapis rozmów, jakie na przełomie lat 80-90-tych prowadzili z Papieżem ks. Józef Tischner i prof. Krzysztof Michalski – dyrektor Instytutu Nauk o Człowieku w Wiedniu.
Kleryk Józef Tischner poznał przyszłego papieża na piątym roku studiów w krakowskim seminarium, gdzie młody ksiądz Wojtyła w latach pięćdziesiątych prowadził zajęcia z nauki społecznej Kościoła. Te zajęcia, jak również w niedługi czas później wydana pierwsza książka Wojtyły ”Miłość i odpowiedzialność” zrobiły na Tischnerze duże wrażenie. W naszych rozmowach wydanych w książce pt. „Spotkanie” (Znak 2003) ks. prof. J. Tischner opowiada o Karolu Wojtyle, jako o jednym ze swoich mistrzów obok filozofa-fenomologa Romana Ingardena, psychiatry – Antoniego Kępińskiego i bp. Jana Pietraszki.
Wojtyła od początku zaintrygował go swoim sposobem poszukiwania prawdy i stylem duszpasterskim. Był to styl, który w Kościele -przecież jeszcze przed-Soborowym, przed Vaticanum II - można nazwać niebanalnym, czy wręcz awangardowym. Ksiądz Wojtyła zdejmował sutannę i ze swoimi młodymi podopiecznymi i przyjaciółmi jeździł zimą na narty, a latem na kajaki. (Pasjonowały go) Czytał książki, które oni czytali, oglądał razem z nimi filmy, które były dla nich ważne. Był to styl duszpasterstwa, który polegał na byciu z ludźmi i dla ludzi, a nie na dystansowaniu się do ich codzienności i nauczaniu ex-cathedra. Taki sposób rozumienia roli księdza Karol Wojtyła zachował na całe swoje życie, modyfikując jedynie zewnętrzne formy w zależności od miejsca, w jakim był postawiony – czy było to ubogie mieszkanie profesora filozofii na ul. Kanoniczej w Krakowie, katedra uniwersytecka, pałac biskupów krakowskich, czy – Watykan. Na każdym z tych miejsc Jan Paweł II pozostał sobą, czyli duszpasterzem : pasterzem dusz, który ma iść drogami postawionego przed nim człowieka, towarzyszyć mu, szukać odpowiedzi napytania, które stawia. Idąc nurtem tej myśli w swojej pierwszej encyklice „Redemptor hominis” Papież nakreślając linię swego rozpoczynającego się pontyfikatu napisał, że człowiek jest drogą Kościoła. Tą tezą w pewien sposób chciał zapewne wymazać (zatrzeć) dawne stereorotypy, a czasami i konkretne działania, w których zwracano uwagę na to, że to Kościół powinien być drogą człowieka. Ta wizja i położenie akcentu na osobę było bardzo bliskie księdzu Tischnerowi. Szukał on w nurtach współczesnej filozofii nie nawiązującej bezpośrednio do chrześcijaństwa idei, które potrafiłyby leczyć ból i niepokój ludzi żyjących tu oto. Blisko niego, zanurzonych w polski czas komunizmu, czy potem trudnej transformacji. Wielu ludzi Kościoła miało do ks. prof. Tischnera pretensje o to, że krytykuje tomizm, filozofię i teologię św.Tomasza, które były nieoficjalnie uznawane za doktrynę ideową Kościoła. Tischner uważał, że system tomistyczny nie jest w stanie odpowiedzieć współczesnemu człowiekowi na jego trudne pytania.
Ksiądz, potem kardynał Wojtyła nie podzielał tych poglądów. W swoich filozoficznych pracach takich, jak habilitacja poświęcona fenomenologowi Maxowi Schelerowi, czy w studium „Osoba i czyn” posługuje się metodą tomistyczną i uważa się za tomistę. Również książki Papieża i niektóre encykliki, jak na przykład „Veritatis splendor” podkreślają rolę tomizmu w nauczaniu katolickim. Po Krakowie krążyła kiedyś sławna anegdota o tym, jak kard. Wojtyła spotkał w klasztorze oo. Dominikanów podczas uroczystości z okazji okrągłej rocznicy śmierci św. Tomasza – ks. Tischnera. Był bardzo zaskoczony: „Józek, Ty tutaj?” – „Gdzie jest trumna, tam musi być i gwóźdź do trumny, Księże Kardynale” – wyjaśnił ksiądz profesor. Mimo, że Wojtyła nie podzielał negatywnego stosunku Tischnera do tomizmu doceniał jego myśl i fascynacje pewnymi nurtami współczesnej filozofii takimi jak hermeneutyka, fenomenologia i filozofia spotkania. Próbował w swoich tekstach filozoficznych łączyć tomizm z metodą fenomenologiczną, czy hermeneutyką.
Różnili się niewątpliwie temperamentem filozoficznym – kard. Wojtyła był i do tej pory pozostał tym, który szuka możliwości porozumienia się z inaczej myślącymi, szuka tego, co łączy, a nie co dzieli. Buduje mosty oparte nawet na nikłej nadziei porozumienia się. Nie podkreśla różnic, nie wyostrza napięć. Natomiast ks. prof. Tischner wchodził często w dyskusje i spory, ksztatłował swoje stanowisko na opozyji wobec swoich adwersarzy. Uwypuklał różnice, żeby jaśniej wyartykułować swój punkt widzenia. Potrafił polemizować ostro i czasami złośliwie, niszcząc często intelektualnie słabszego od siebie przeciwnika. Kardynał Wojtyła, choć nie we wszystkim się z nim zgadzał, cenił ten „ostry pazur” krakowskiego filozofa. Jako metropolita krakowski zlecił mu stworzenie Studium Myśli Współczesnej, gdzie studenci świeccy, młodzi klerycy i księża mogli zapoznać się z nurtami współczesnej filozofii, jakimi zajmowano się na Zachodzie Europy i dzięki temu uchylić trochę rąbka żelaznej kurtyny i wszechobecnego marksizmu. Powierzył też Tischnerowi kierowanie Wydziałem Filozofii założonej przez siebie w 1982 roku Papieskiej Akademii Teologicznej.
Z inicjatywy ks. Tischnera kard. Wojtyła w swoim domu (biskupim) organizował spotkania i sympozja, na które zapraszał najwybitniejszych polskich intelektualistów stając się mecenasem niezależnej nauki i sztuki w czasach komunistycznego reżimu. Wysoko cenił tischnerowską krytykę marksizmu, a potem filozofię pracy. W papieskiej encyklice „Laborem Exercens” łatwo można wyczytać idee godności ludzkiej pracy, jej wartości jako międzyludzkiego dialogu, bliskie i ważne dla obu myślicieli. Tischner był też jedynym polskim żyjącym współcześnie filozofem, którego papież zacytował podczas swej homilii w Gdańsku w 1983 roku mówiąc o tym, że czeka nas w Polsce „wielka praca nad pracą”. Odwołał się tym wprost do słynnej „Etyki Solidarności”.
Łączyło ich podobne rozumienie chrześcijańskiego ethosu, jako współuczestnictwa w dramacie świata poprzez odsłanianie godności człowieka jako podmiotu historii. Wszystkie systemy polityczne i prawne tej wartości powinny służyć. Istotne jest tu zaakcentowanie znaczenia człowieka jako jedynej i najwyższej wartości, której nie wolno w żaden sposób uprzedmiotowić, ani podporządkować czemukolwiek. Odsłanianie tej podstawowej prawdy, która jest kluczem dla wszelkiego humanizmu musi wydarzać się w wolności. Prawda nie znosi przymusu, ani iluzji, nie poddaje się też manipulacjom. Ale jest, co do tego nie ma wątpliwości. Wizja Jana Pawła i ks. Tischnera dalekie są pokus postmodernizmu. Ufają, że człowieka - a wraz z nim świat - można ocalić. Ich myśl czuje się za to ocalenie odpowiedzialna. Ocalanie może się dokonywać poprzez pokazywanie człowiekowi prawdy o nim samym, poprzez dawanie świadectwa o tym, że świat, społeczeństwo, Kościół, prawo są d l a człowieka. Jednak potwierdzanie godności człowieka nie jest jego ubóstwieniem. Wartością wyższą od człowieka jest Bóg, który wchodzi w relacje z człowiekiem poprzez dramat wcielenia i odkupienia: dlatego Jan Paweł II nazwał Go Odkupicielem Człowieka.
Karol Wojtyła i Józef Tischner różnili się natomiast co do określenia roli wolności w życiu człowieka. Jan Paweł II uważał, że miłość i prawda są ważniejsze od wolności jednostki i kiedy kocham w pełni oddaję się umiłowanemu aż nawet do zaprzeczenia własnej wolności. Dla Tischnera wolność ogrywa w życiu przy dokonywaniu kolejnych wyborów rolę zasadniczą, bliskie mu było powiedzenie św. Augustyna: ”kochaj i rób, co chcesz”, a granicą mojej wolności jest jedynie wolność drugiego człowieka. Przez wielu Tischner uznawany był za liberała i nie odżegnywał się od tego określenia. Papież o wiele mocniej akcentuje niebezpieczeństwa jakie niesie ze sobą liberalizm, któremu nie chodzi o nic więcej poza podkreślaniem własnej niezawisłej wolności.
Poza innym spojrzeniem na tomizm i inaczej rozłożonymi akcentami przy analizach ludzkiej wolności poglądy Jana Pawła II i ks. prof. Tischnera nie różniły się. Podobnie widzieli rolę chrześcijaństwa we współczesnym świecie i Kościoła w Polsce. Podobnie diagnozowali marksizm i komunistyczne zniewolenie. Tischner polemizował z krytykami Papieża w Europie Zachodniej, że nie rozumieją papieskiego przesłania i fałszywie je interpretują, bo nie pojmują kontekstu doświadczenia historycznego i społecznego, jakie niesie ze sobą Jan Paweł II. Za mało doceniane są przez nich doświadczenia Oświęcimia i Kołymy, jako symboli dwóch totalitaryzmów XX wieku, w których cieniu wyrastała myśl „papieża z Polski”.
Po 1989 roku wraz ze zmianami społeczno-politycznymi w Polsce poglądy ks. Tischnera uległy pewnej radykalizacji. Używał trafnych i mocno dosadnych słów - termin „homo sovieticus”, określający ludzi o mentalności rodem z komunizmu zrobił wielką karierę. Ludzi Kościoła przestrzegał przed angażowaniem się w politykę i obnażał źle skrywane pragnienie władzy. Krytykował ostro ideę państwa wyznaniowego i tropił w polskim katolicyzmie ziarna lefebryzmu, które dostrzegał w niektórych działaniach Radia Maryja. Na prośbę Ojca świętego ks. Tischner razem z Krzysztofem Michalskim założyli Instytut Nauk o Człowieku w Wiedniu, w którym spotykają się i współpracują ze sobą wybitni intelektualiści z Europy Środkowej. Obaj też prawie od początku pontyfikatu stali się współorganizatorami spotkań w Castel Candolfo. Co roku w czasie wakacji, w sierpniu zjeżdza się do Papieża wybrana grupa naukowców i kilka dni przy udziale Papieża dyskutują nad istotnymi problemami współczesnej nauki i kultury. Właśnie podczas jednej z takich sesji w lecie 1993 roku miały miejsce rozmowy ks. Tischnera i prof. Krzysztofa Michalskiego z Janem Pawłem II, które stały się zaczynem książki Papieża, na którą właśnie czekamy.
Co w niej znajdziemy? Czy Papież podziela niepokoje ks. Tischnera o polski Kościół, jego kształt i przyszłość? Jak wyglądała ta niezwykła rozmowa dwóch ludzi, którzy tak mocno zaważyli na dziejach społecznych przemian? Czy książka ujawni różnice w ich myśleniu i odczuwaniu cywilizacyjnego zakrętu, na którym znalazł się świat? Czy raczej odsłoni jednomyślność?
Można tylko żałować, że nie doczekał tej publikacji ksiądz profesor Tischner. Jeden ze współautorów pozostanie milczący i niczego już nie może dopowiedzieć, ani wyjaśnić. W latach choroby Jan Paweł II towarzyszył krakowskiemu filozofowi modlitwą, ciągłym pytaniem bliskich o stan jego zdrowia, listami. Po raz ostatni spotkali się na Wawelu w czerwcu 1999 roku, obyło się bez słów, Papież przytulił swego przyjaciela. Ci, którzy uczestniczyli w tym spotkaniu wspominali potem, że miało ono charakter symboliczny – dwie wielkie postaci polskiego Kościoła uginające się pod ciężarami swego cierpienia, jak pod krzyżem. Połączone w nim.